Kolejny wpis

Poprzedni wpis

Migawki

Kolejny wpis

Poprzedni wpis

Małe absurdy


Upał 36C w Nashville. Mnóstwo dziewczyn chodzi w skórzanych kowbojkach. Na szczęście nikogo nie widziałam w kowbojko-japonkach a ponoć to trend na kolejne lato 0.o 


Jeśli chodzi o obuwie to wśród czarnoskórej ludności w Chicago i Nashville największym przebojem są takie klapki jak pod prysznic ale z futrem. Gucci albo jego podróbki. Obie płcie to noszą.


Wall Street. Trump Tower. Przed wejściem leży przyczepa do góry kołami. Spodobała mi się (prorocza?) ironia tego obrazka ;)

 


Małe powitania


Savannah.


Pierwsze 10 min po zostawieniu plecaka na stancji. Mrożona kawa w garści, ławeczka w parku, ktoś na saksofonie gra motyw z New Hope i wiem, że będzie mi tu dobrze.


Dwóch starszych gości obok na ławce. Jeden ma na sznurku na szyi zawieszony kartonowy slogan "Jehova's witnesses lie. God is alone and His name is Jahve." Ludzie mijają go ze śmiechem, niektórzy kciuk do góry i hasła typu"To jest dobry protest".
Odwraca się do mnie.
"Zgadzasz się z tym siostro?"
"Tajest!"
Wybucha śmiechem i mówi, że widać że nie jestem stąd. Pytam czemu. Pewnie akcent? Nie, Amerykanie są pewni siebie i zarozumiali, Europejczycy jak ja subtelni i uprzejmi.
Zaczynamy rozmawiać i w tym momencie wtrąca się jego czarnoskóry przyjaciel pytając skąd dokładnie jestem. Dziadek mu przerywa "Ej no, przecież widzę co robisz. Nie podbieraj mi jej, ja ja pierwszy poderwałam." Aha. No to pytam czy się będę o mnie bić, śmiejemy się z tego, mówię cześć i idę. Następnego dnia dziadek już bez sloganu wita mnie szeroko uśmiechniętym "Cześć" :)


Nowy Jork.


Pierwsze 10 min po wyjściu z hostelu, idę teoretycznie namierzyć australijską burgerownię z myślą o kolacji. Ale głównie żeby poznać sąsiedztwo. Skręcam w uliczkę i prawie zderzam się z logo "Space Cowboy". Nawet czcionka wygląda podobnie. Już się czuję jak w domu.


Central Park


Koniec dnia z motywem PoI w roli głównej. Chodząc ulicami NY przypominały mi się sceny z różnych odcinków.


Zaraz mam iść do metra. Zapadający zmrok. Obok jeziora jeszcze spory tłumek ludzi. Dzwoni telefon. Jasne, ktoś ma ustawiony ten klasyczny ton w komórce. Ale złudzenie jest fantastyczne. Telefon dzwoni, nikt nie odbiera. Aż się rozglądam czy nie zobaczę tu jednak - wbrew logice - automatu. Dzwonek milknie. Ruszam się żeby wyjść z parku. Dzwonek odzywa się od nowa....

 


Małe prawdy


Hamlet


Sztuka rozegrana głównie jako dramat rodzinny. Hamlet próbuje się pogodzić ze śmiercią ukochanego rodzica. Jednocześnie wpierdziela go że wuj paraduje po domu jak po swoim, na bezczelnego nosi ciuchy jego ojca i jeszcze zwraca się do niego "synu". Ma żal do matki, że tak szybko wyparowała jej niby wielka miłość do ojca i poślubiła jego brata.


Ten piękny monolog w połowie sztuki. Kobieto, gdzie ty masz oczy?! Nie jesteś już młoda żeby ci skakały hormony i żebyś myślała macicą. Powinnaś być logiczna. Rozum ci babo odebrało żeby iść do łóżka ze szwagrem kiedy ciało męża jeszcze dobrze nie ostygło?! I to jeszcze z takim tanim cwaniaczkiem, którego miernotę wszyscy widzą. Jak ja mam ci z czymkolwiek zaufać? Jak mam być szczery skoro trzymasz jego stronę? Nawet w obliczu tragedii rodzinnej nie mam w tobie wsparcia bo bardziej ci zależy na grze pozorów. Dziecko, które straciło jednego rodzica i zawiodło się na drugim.


Boli go jej hipokryzja (to co deklarowała a to jak postępuje) i to że stawia pragmatyzm nad lojalność wobec pamięci męża. Chce nadal być królową więc srał na sentymenty. Najgorsze jest to, że być może ona myśli, że robi to dla JEGO dobra. Że małżeństwo z bratem męża wykluczy jakąś inną młódkę i potencjalnego potomka - rywala do tronu dla Hamleta. I chyba najbardziej bolesne jest to, że Hamlet sam jest piekielnie inteligentny i widzi logikę jej postępowania. Sam się kieruje logiką więc czy ma prawo wymagać od innych by przekładali sentymenty nad pragmatyzm? Serce i żałoba mu mówią jedno, ale jakaś cześć jego dostrzega że może być na przegranej pozycji w tym dylemacie moralnym.


Rozmowa z Ros i Guil. Na jakiej podstawie próbujecie mną manipulować i jeszcze wam się wydaje, że jestem tak głupi i tego nie zauważę?! Kto wam dał do tego prawo? Bardzo to ze mną rezonuje.


Sfrustrowany swoją bezsilnością Hamlet klęczy na stole i wyżywa się na foremce z lasagne. W końcu przestaje ją dźgać i z bolesną ironią pyta “Tylko na to mnie stać?” W tym maleńkim teatrze widać twarz każdego widza. I na wszystkich ta sama myśl, “Nie facet, my też tu byliśmy. Też tak się czuliśmy.”
“Am I a coward?”
Ludzie na widowni, do których się zwrócił energicznie kręcą głowami. Kilka zduszonych ale wyraźnych szeptów, “No!”


Horatio jako najbliższy przyjaciel i powiernik. Jedyna logicznie myśląca i twardo stąpająca po ziemi postać. Autentycznie chce pomóc przyjacielowi ale sam ledwo co może zrozumieć z tego chaosu. Jest poza rodzina wiec widzi i może nawet rozumie emocje, ale sam ich nie czuje i się im nie poddaje. Jest często równie bezsilny jak Hamlet. Ale na ile może, to pomaga.
Horatiem też byłam wiele razy.


Hamlet nie ma twardych dowodów tylko przeczucia. Jest zbyt logiczny żeby tylko im ufać. Nie ma wsparcia ani zrozumienia we własnej rodzinie. Widzi manipulacje innych (Klaudiusz, Ros i Gul, Poloniusz który chce go wydać za swoją córkę). Jak już podejmuje decyzję i chce zacząć działać, to co rusz się zderza ze szklaną ścianą. Klaudiusz się modli i nie można go zabić (bo Hamlet tylko zyska swoje własne potępienie jednocześnie wysyłając wuja do nieba). Krew na rękach po zabiciu Poloniusza. 
Ta szklana ściana. Też to skądś znam…


Sztuka jest niesamowita pod tym względem.


Ros jako aktor-Królowa w pantomimie. Trzy razy podchodzi do ciała Króla które jeszcze się rusza. W końcu anemicznie i kompletnie bez przekonania "Nie!" "Nie!" "Pomocy!" Świetna była!


Poloniusz jako nowojorski Żyd, który widzi okazję wkupić się w łaski szefa i się ustawić poprzez wżenienie się w rodzinę przy pomocy Ofelii. Jego rozmowa z córką i "wujek dobra rada". Rozmowa z Klaudiuszem i cytowanie fragmentów listów od Hamleta.

Czysta komedia.

P.P.S.

01 września 2017