Doleciałam jakieś 2 godziny temu. Z lotniska bus do hostelu, zaraz wskakuję pod prysznic i idę spać.
Latanie jest super, ale może nie przez 26 godzin non stop ;) Okazuje się, że te 2 - 2,5 godz. na przesiadkę to jest tak na styk, więc praktycznie leciałam jednym ciągiem.
Linie Emiratów są genialne. Z Pragi do Dubaju nafaszerowali mnie trzydaniowym obiadem i jeszcze co chwila wciskali jakieś przekąski, z Dubaju do Perth miałam śniadanie i obiad. Też trzydaniowy. Już nie wiedziałam gdzie mam to w siebie wpychać ;) Teraz nie mogę patrzeć na jedzenie ;)
Ten największy samolot z Dubaju do Perth miał chyba 65 m rozpiętości skrzydeł, trzy rzędy siedzeń w środku - po trzy siedzenia w rzędach przy oknach i cztery siedzenia w rzędzie na środku. Na pierwszych dwóch etapach siedziałam przy oknie, na tym ostatnim jedno siedzenie od okna, ale szczerze mówiąc już mi się nie chciało oglądać widoków bo 1) była noc, 2) chciałam się przespać.
Samolot jest zdecydowanie wygodniejszy niż autokar. Na dużych wysokościach leci jak po stole, równiutko. Turbulencje jakieś były, ale sorry, w porównaniu z jachtem to kompletnie nie robiły na mnie wrażenia - trochę jak w pociągu na nierównych torach i tyle. Start wymiata, genialne uczucie. Przy podchodzeniu do lądowania rzeczywiście bolą uszy i zatoki.
Za to pooglądałam sobie widoczki lecąc do Dubaju. Zatokę Perską między Półwyspem Arabskim i Azją, cały Półwysep Arabski. Ładnie. :)
Trochę mi się jeszcze wszystko buja, ale uczucie jest porównywalne z tym co miałam na rejsach.
Jutro planuję spokojny dzień, centrum Perth, małe zakupy - przejściówki do kontaktów, miejscowa karta do telefonu itp.
Internet mam w hostelu, ale płatny, więc wrzucę jakieś nowości na szybko jutro wieczorem jak będę trochę bardziej przytomna ;)