Kolejny wpis

Poprzedni wpis

Migawki

Kolejny wpis

Poprzedni wpis

Chyba mi się uda połączyć z iPada. Tutaj jest taki dziwny system - korzysta się z karty czasowej na Internet. Więc najwygodniej jest się łączyć ze stacjonarnych komputerów w dwóch salkach internetowych. Ale wtedy pisanie e-maila zabiera limit. Spróbuję napisać notkę w notatniku i wysłać tak jak mi to pokazywał Konrad. (widzisz Bracik, słuchałam choć miałam taką minę jakby nic do mnie nie docierało ;) )

Zrobiłam podstawowe zakupy - przejściówkę do kontaktów, kartę do telefonu. Zaraz będę rozgryzać jak to się dokładnie robi a potem idę pooglądać centrum Perth.

...

Kocham Perth!!! Jest jeszcze lepsze niż to sobie wyobrażałam na podstawie przewodników. Samo centrum ma dwie równoległe ulice z wieżowcami, ale pod nimi w większości jest strefa zamknięta dla samochodów więc jest nastrój "starówki". Malutkie domki, kościoły i szkoły z czasów kolonialnych są zachowane między współczesnymi budynkami, galerie handlowe w formie niezależnych od siebie sklepików. Ślicznie!

 

Idąc w stronę Swan River dochodzi się do molo dla promów i Bell Tower - czyli wysokiej szklanej wieży w której przechowywane są prawie stuletnie dzwony. Potem wystarczy przejść około kilometr wzdłuż brzegu rzeki i wychodzi się stromą serpentyną na wzgórze gdzie się mieści rezerwat przyrody.

 

I to jest totalny czad! Wciąż widać centrum ze szklanymi wieżowcami a jednocześnie ma się wokół papugi i baobaby (i kilkaset innych rodzimych gatunków drzew, krzewów i kwiatów). W którymś momencie przestałam liczyć ile tych ptaszysk tam fruwało. I skubane kompletnie się nie przejmowały ludźmi - mam parę zdjęć z bliska jak sobie spijają nektar z kwiatów. Pamiętacie taki obrazek z tej starej encyklopedii w domu - ostatnia strona ze zwierzętami, chyba na dole jest czarny ptak z żółtym znaczeniem na głowie i długimi czerwonymi nogami, który stoi na okrągłym pływającym liściu na wodzie? No to właśnie plątały mi się te ptaszki pod nogami na każdym kroku :)

 

Ludzie wszędzie na około uśmiechnięci, pomagają ze wszystkim, strasznie sympatyczne miejsce. Niby stolica stanu i ma ponad milion mieszkańców ale kompletnie tego nie czuć w centrum.

 

Jutro jadę 15 km do Fremantle zwiedzać stare więzienie. W tamtą stronę popłynę promem żeby zobaczyć ujście Rzeki Łabędziej (Swan River) i przepłynąć się kawałek Oceanem Indyjskim, a wracać będę podmiejska kolejka. Zarezerwowałam już wycieczkę tunelami (Konrad wie o co chodzi). A pojutrze mam wybór między Zoo a oceanarium bo chyba mi się nie uda zobaczyć obu. Zależy od pogody, jak będzie ładnie to podjadę do oceanarium.

 

Perth

09 sierpnia 2011