W sumie niewiele się wydarzyło więc jako suplement szersze profile osób, z którymi podróżowałam z Broome do Darwin. Będzie może łatwiej wczytać się w poprzednie zapiski.
Aha, i sorry za ortografię i przekręcone wyrazy. iPad czasem zakłada, że wie lepiej, co chce napisać, a ja nie zawsze mam czas przeczytać to powtórnie przed wysłaniem. Ale może się byliście w stanie zorientować, o co mi mogło chodzić.
Alisa z Sydney
Bardzo fajna babka, pracuje dla dużej korporacji, której głównym klientem w tym momencie jest jedna ze stacji TV. Wcześniej pracowała w innej firmie, w której szef i dwaj największy klienci zrobili jakiś przekręt i poszli do pudła. Klimat jak z Gettin' Square ;) Travis cały czas się z niej nabijał, że Sydney to nie Australia. Zaprzyjaźniłam się z nią i pod koniec spałyśmy w jednym "stałym namiocie".
Holly z Londynu
Dziewczyna Travisa, co dla mnie było oczywiste od początku, ale reszcie grupy zajęło połowę wycieczki, żeby zajarzyć. Strasznie miła, powściągliwa (żadnego obściskiwania się itp.), subtelna. Pracuje na rzecz społeczności aborygeńskich w Darwin. Polubiłam ją.
Chloe z Francji
Bernard z Korsyki
Córka i ojciec. Najmilsi Francuzi, jakich w życiu spotkałam. Może dlatego, że Bernard jest z Korsyki a Chloe wychowywała się w Kanadzie. Chloe pracuje w biurze turystycznym i ma doskonałe pojęcie jak zwykle są postrzegani turyści z Francji przez inne nacje, może dlatego chciała zamazać to niekorzystne wrażenie. Kochana, ciepła, delikatna i mimo że nie jest jakąś zjawiskową pięknością ma to, co wszystkie Francuzki — niewymuszony, naturalny styl.
Bernard najsłabiej znał angielski, ale to mu nie przeszkadzało, żeby próbować porozmawiać z każdą osobą z grupy. Nauczyciel łaciny i historii starożytnej Grecji i Rzymu. Bardzo mądry i wesoły człowiek.
Kevin z Kalifornii
Surfer, który przyjechał do Australii pracować i surfować. Ale z czasem zachwyciła go kultura i czerwony środek. Chłonął wszystko, co Travis mówił o Aborygenach. Razem z Chrisem i Ianem stworzyli paczkę "rozrywkowych chłopców" - piwo tu, piwo tam, wszystkie większe akcje inicjowali właśnie oni. Ale Kev był tym "najdzikszym" z wyglądu ;) Uroda Jezusa, długie włosy, zakręcone rzęsy, ciemna oprawa oczu, chodził boso (bo jedne buty stopił zaraz na pierwszym biwaku przy ognisku a druga para to była ostatnia jaką w ogóle ma i nie chciał jej stracić). Zakręcony człowiek, ale zupełnie nieszkodliwy i naprawdę wybitnie uzdolniony.
Ian z Irlandii
Cicha woda. ;) Przez prawie cały wyjazd Ian cichutko sobie czytał książkę w autobusie, a na biwakach zajmował się kuchnia obok Travisa. W sumie od połowy wycieczki to Ian przygotowywał wszystko na śniadanie. Znakomity fotograf. Zrobił super zdjęcie pasa Oriona.
Ale na trzy dni przed końcem Ian stwierdził, że tego starczy i zaczął pić piwo. Jak Irlandczyk. Nie upijając się ale też nie trzeźwiejąc ;) I nadal robiąc wszystko w kuchni. Bardzo fajny facet. On i reszta chłopaków pili, ale nigdy nie byli w żaden sposób uciążliwy dla reszty. Myślę, że przede wszystkim ze względu na Travisa.
Sven ze Szwajcarii
"Chłopak" Kathariny przez pół wycieczki ;) Spotkaliśmy się jeszcze w Broome w naszym hostelu i razem wsiadaliśmy do busa. Kolejna bardzo miła, wesoła osoba. Uprawia mnóstwo sportów, ma mnóstwo zainteresowań. Mimo że jego angielski był słaby gramatycznie, był jednym z większych gadułów na wycieczce. Pod koniec Kev, Ian i Chris przygarnęli go do siebie, traktując jak maskotkę i nabijając się od czasu do czasu ;)
Stephanie z Holandii
Hmm... Steph znam najdłużej z całej grupy, ale pod koniec już zaczynałam się cieszyć, że nie jedziemy dalej razem. Z jednej strony fajna i wesoła, z drugiej typ osoby, która potrzebuje publiczności. W momencie, kiedy przez chwilę rzeczy się nie kręciły wokół niej albo się naburmuszała, albo zaczynała pokazywać swoje zdjęcia/laptop/muzykę itp. z komentarzem "yeah, that is soo cool!" Robi w Australii praktykę do szkoły. No ale w sumie całkiem dobra dziewczyna. Tylko ździebko męcząca na dłuższą metę.
Linda z Amsterdamu
Ksywa "zmora". Neurotyczna, zapatrzona w siebie żona Richarda. Nie pracuje, wiec jej się nudzi w klimatyzowanej posiadłości w Katarze. Medytuje, uprawia tai-chi. Ma zdanie na każdy temat i MUSI się nim podzielić. Przez całą wycieczkę ktoś sobie spokojnie rozmawiał, kiedy ona nagle ładowała się w środek konwersacji ze swoimi poglądami i od tego miejsca nie dopuszczała nikogo innego do głosu. Nawet spokojny i powściągliwy Travis miał jej dosyć pod koniec. Przedstawianie się zaczęła od tego, że wyjeżdżając do Kataru z Ryszardem zmusiła go do małżeństwa i żartem, że najlepiej jest zabić swojego męża i przekonać człowieka, którego się kocha, żeby ukatrupił żonę, i wtedy to dopiero można być szczęśliwym. Jak Steph dorośnie, to ma szansę być taka. ;) Ale może to cecha wszystkich Holendrów...
Richard z Kataru
Mąż "zmory". Ale chyba na nią zasłużył. Trochę podobny w do pana Lubasia w szyderczo-prześmiewczym poczuciu humoru. Ale też odrobinę oportunista. W tym kanionie gdzie przełaziliśmy przez olbrzymie głazy i przeprawialiśmy się przez wodę szedł w na czele grupy pomagając młodym dziewczynom, a żonę zostawił samą sobie na końcu i biedy Kev musiał ją przeciągać przez skały.
Katharina z Niemiec
Kat polubiłam najbardziej ze wszystkich. Ciekawa historia — jej przodkowie byli Hugenotami i musieli uciekać z Niemiec. Na jakiś czas osiedlili się w Jugosławii, a potem wrócili do Niemiec. Mieszka na samym południu i mówi lekko dialektycznym językiem. Gra w tenisa, jeździ na nartach, snowboardzie, uprawia inne sporty. W wolnym czasie jako wolontariuszka pracuje z dziećmi i młodzieżą prowadząc zajęcia sportowe itp. Na wakacje idzie do dodatkowej szkoły "akademia" żeby się uczyć programów komputerowych i innych rzeczy, których nie ma w programie szkolnym. Po maturze chce podpisać umowę z jakąś firmą i jednocześnie dla nich pracować i robić studia. Bardzo dorosła na swój wiek, ale jednocześnie słodka i niewinna. Super dziewczyna!
Chris z Anglii
Już prawie półtora roku w Australii pracując na farmach krowich. Fajny chłopak, mało w nim zostało brytyjskości, nawet akcent stracił. Błyszczał, kiedy jeszcze byliśmy z Chrissy, ale na drugim etapie nie było wątpliwości, że Travis jest samcem alfa ;) Chris chwilę szukał miejsca dla siebie, ale potem dołączył do Kevina i Iana jako trzeci z rozrabiaków ;) Przez drugie pół wycieczki "chłopak" Kat.
Sophie z Manchesteru
Cichutka, skromna siedemnastolatka z rodziny podróżniczej. W zeszłym roku byli w Afryce gdzie jej młodsza siostra na jednym z postojów zgadała się z miejscowymi organizatorami safari i ją zaprosili w tym roku jako asystentkę. Obsługuje turystów, a jednocześnie nadaje imiona młodym lewkom itp, jeśli się coś urodzi w terenie gdzie pracuje. Sophie była odrobinę nieśmiała i na pewno mniej przebojowa niż jej siostra, ale z czasem się rozruszała. Największa psiapsiółka Kat. Siedziały razem.
Selma z Hongkongu
Największa enigma. Cichutka dziewczyna. Trzydzieści lat a wyglądała na może osiemnaście. Kilka razy sobie z nią pogadałam, szczególnie o zmianach w Hongkongu. Ciekawie było posłuchać o zmianach między czasem, kiedy to była kolonia brytyjska a teraźniejszością pod rządami chińskimi z perspektywy osoby, która tam mieszka i tam się wychowała.
Helen z Anglii
Pielęgniarka, która przyjechała do Australii na 4-letni kontrakt. Teraz wraca do Anglii, ale nie wyklucza, że jeśli uzyska zgodę urzędu imigracyjnego, to tu wróci. Kochana, ciepła, słodka osóbka. Taka okrąglutka wesoła Angieleczka z ogromnym sercem i świetnym podejściem do ludzi. Kogoś takiego chce się mieć przy sobie, jak już ktoś wyląduje w szpitalu. Ale ona akurat się zajmuje wcześniakami. Ona, ja i Alisa pod koniec bardzo się zbliżyłyśmy.